Skip to main content

SKE

SCHRON KULTURY EUROPA

WPŁYW INSEKTÓW NA ROZWÓJ KULTURY NA WILDZIE

Na początku XXI wieku jedna z mieszkanek złożyła do Spółdzielni Mieszkaniowej “Rolna” prośbę o interwencję w związku z plagą latających insektów, jaka pojawiła się w klatce schodowej przy ulicy Rolnej 24. Z pewnym niedowierzaniem prezes Spółdzielni Roman Kawecki udał się na inspekcję i ku jego zaskoczeniu okazało się, że rzeczywiście fruwają tam tysiące drobnych żyjątek. Podjął wówczas rutynowe działania. Wynajął firmę specjalizującą się w dezynsekcji i owady padły. Problem Spółdzielni został pomyślnie rozwiązany, ale na krótko.

Po kilku dniach przyszło kolejne zgłoszenie. Latający intruzi znów pojawili się przy ulicy Rolnej 24. Specjalistyczne zabiegi nie przyniosły trwałego efektu. Wraz z współpracownikami Roman Kawecki postanowił znaleźć przyczynę odrodzenia się kolonii. Podczas kolejnych oględzin udało się odkryć, że skrzydlaci prześladowcy prawdopodobnie wychodzą z jednej z piwnic. Należało znaleźć właściciela felernej piwnicy. Poszukiwania jednak nie przyniosły rezultatu. Wówczas jeden z mieszkańców poinformował Prezesa, że za za drzwiami nie ma żadnej piwnicy – tam jest schron!

Przy pomocy ślusarza weszliśmy do środka a tam… owady, ciemna czeluść i schody prowadzące w dół i mnóstwo wody.

TUTAJ NIKT NIGDY NIE PRZYJDZIE!

Aleś pan nas wpuścił w szambo! – powiedział zmęczony pracownik firmy wypompowującej wodę, kiedy przyszedł do biura negocjować podwyżkę umówionej ceny za usługę. Aby zobaczyć co jest w podziemiach, Spółdzielnia musiała najpierw pozbyć się wody. Do tego celu zatrudniła fachowców z beczkowozem. Kiedy wypompowano wodę okazało się, że na betonowej polepie znajdowała się twarda skorupa ekskrementów. Dopiero po rozpuszczeniu nieczystości i ich zassaniu najgorsze było za nami. Wypompowano ponad 250 tysięcy litrów brudnej cieczy!

W pomieszczeniach nie było prądu. Prezes uzbrojony w latarkę i kalosze udał się na dalszą eksplorację. Zdumiony odkrył jedno pomieszczenie, drugie, trzecie, ósme, dziesiąte. Jaka ogromna przestrzeń – pomyślał potykając się o przedmioty, których w ciemności nie sposób dokładnie rozpoznać. Przez moment nawet ucieszył się, że pozbył się kłopotu. Tymczasem następnego dnia woda znów pojawiła się w schronie. Wtedy nie przypuszczano jeszcze, że walka z wodą będzie trwać nieustannie. Dość szybko udało się usunąć uszkodzone instalacje sanitarne i rozwiązano sposób odprowadzania podnoszących się wód gruntowych. Swoim odkryciem Roman Kawecki postanowił podzielić się z mieszkańcami budynku. Większość osób podobnie nie miała pojęcia, że pod ich domem znajduje się taka budowla. Jedna z pań zapytała, o to, co tu teraz będzie. Trochę dla żartu, a trochę dla poprawy nastroju Prezes rzucił tu będzie dom kultury! Miny uczestników wyprawy wyrażały dezaprobatę. Inna pani, która bardziej serio potraktowała deklarację, powiedziała krótko Tutaj?! Tu nikt nigdy panu nie przyjdzie!

JASEŁKA POD ZIEMIĄ

Zaczął się żmudny, prawie dwuletni czas osuszania pomieszczeń. Zbieracze złomu, zaproszeni do zrobienia porządku z zalegającym żelastwem, wywiązali się znakomicie ze swego zadania. Elektryk zrobił oświetlenie. Zrobiono ekspertyzę zbrojeń stropowych, która jednoznacznie wykazała, że jeśli nie zabezpieczymy rdzewiejących prętów zbrojeniowych, za kilka lat mogą pojawić się problemy z konstrukcją całego budynku. Podjęto kontakt z Urzędem Miasta w sprawie schronu, który widnieje w rejestrze budynków ochrony cywilnej i otrzymano zgodę, aby w czasie pokoju mógł on służyć do innych celów.

Schron został osuszony. W 2003 roku ktoś z mieszkańców zaproponował, by dzieci przygotowały przedstawienie. Inicjatywę szybko podchwycono. Znalazła się dorosła osoba, która zorganizowała młodzież i dzieci, a chętnym przydzieliła role. Przez kilka tygodni próby miały miejsce w biurze Prezesa. Tam też przygotowano dekoracje. Samo przedstawienie miało odbyć się w sali konferencyjnej Zakładów Cegielskiego. Kiedy wszystko było gotowe, a nas młodzi aktorzy z przejęciem oczekiwali premiery okazało się, że sali nie będzie. Dotarła wiadomość, że w Cegielskim wcielono w życie program oszczędnościowy i budynek z salą konferencyjną nie będzie ogrzewany.

Wtedy padł pomysł, by premiera odbyła się w naszym odzyskanym schronie. Wysprzątany i odmalowany na tą okoliczność znakomicie spełnił swoją rolę. Na przedstawienie widzowie musieli, co prawda, przyjść z własnymi krzesłami, ale wrażenia były niezapomniane. Przedstawienie zakończyło się brawami dla młodych aktorów i zaskoczeniem mieszkańców, że Jasełka wystawiono pod ziemią.

MY CHCEMY DO SCHRONU!

Po przedstawieniu jasełkowym grupa młodzieży zapragnęła częściej korzystać ze schronowych pomieszczeń. Zrodził się poważny dylemat: czy można zaufać młodym ludziom? Czy mogą tam przebywać bez opieki dorosłych? Co będzie, jeśli zdarzy się nieszczęśliwy wypadek?

Zaczęto szukać rozwiązania. Rodzice mogli zajmować się doglądaniem młodzieży w schronie jedynie doraźnie, a czuliśmy, że nasz schron powinien mieć stałego opiekuna. Kogoś kto będzie dbał o infrastrukturę, będzie posiadał kompetencje, aby opiekować się większą grupą dzieci i młodzieży, a także będzie mogła lub mógł zaproponować atrakcyjne formy zajęć dla nich. Spółdzielnia umieściła ogłoszenie, że poszukuje opiekuna dla naszego schronu.

Wkrótce zgłosił się mężczyzna w średnim wieku. Coś opowiadał o malowaniu, o tym, że miał firmę reklamową. Dopiero, gdy przedstawił swoje kwalifikacje okazało się, że ma ukończone dwa fakultety: malarstwo i wychowanie plastyczne. Prezes Spółdzielni opowiedział historię miejsca i pokazał miejsce zainteresowanemu pracą. Uznał, że jeśli kandydat nie ucieknie, to będzie oznaczać, że jest odpowiednią osobą. Jerzy Łuczak, bo to on był kandydatem na kustosza, nie tylko nie wystraszył się trudności, ale gdy zobaczył pomieszczenia zapytał, czy może w nich coś namalować. Po kilku dniach, w naszej strasznej schronowej przestrzeni Jerzy Łuczak wyczarował Wenecję. Wtedy dopiero odkryto Artystę i człowieka pozytywnie zakręconego, a tylko taka osoba mogła poważnie potraktować plany zorganizowania przybytku kultury w takim miejscu.

I ZACZĄŁ SIĘ CAŁY AMBARAS

Dzień po dniu życie toczyło się w schronie. Porządkowaliśmy oraz wyposażaliśmy pomieszczenia, a między nami kręciły się dzieci i młodzież, które korzystały z pierwszych zajęć plastycznych. W pewnym momencie uzmysłowiliśmy sobie, że konieczne jest nadanie tej działalności ram organizacyjnych. Po wielu dyskusjach zdecydowano, że najlepszą formułą dla działalności będzie stowarzyszenie. W ten sposób powstała pierwsza organizacja, która prowadziła w tym miejscu działalność – Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne “Przystań”. Organizacji przez wiele lat przewodziła Prezes Janina Stachowiak – społeczniczka, wolontariuszka, mieszkanka ulicy Rolnej, a także główna opiekuna obecnego ogrodu na Topolowym Fyrtlu. Do 2018 roku w ramach Stowarzyszenia odbyło się setki wydarzeń, w działaniach uczestniczyły tysiące osób, powstało wiele dobra dzięki zapomnianym komnatom schronu i ich bywalców.

Z kolei nasza przestrzeń otrzymała dumną nazwę Schron Kultury Europa. Skąd taki pomysł? Stałą działalność rozpoczęliśmy w 2004 roku, a wtedy Polska wstępowała do Unii Europejskiej. Główne cele i wartości UE takie jak godność człowieka, równość, wolność czy demokracja były i nadal są nam bardzo bliskie. Uznaliśmy i nadal jesteśmy przekonani, że Europa to najpiękniejsze imię dla tego miejsca.

KONTYNUUJEMY PIĘKNE I WAŻNE SPRAWY

Po 2018 roku Janina Stachowiak odeszła na zasłużoną emeryturę w roli społeczniczki, choć akurat o Topolowy Fyrtel przy ulicy Rolnej dba po dzień dzisiejszy. Nastała częściowa zmiana pokoleniowa. Do zespołu dołączył Tomasz Szwałek, który wraz z Romanem Kaweckim i Jerzym Łuczakiem założyli Stowarzyszenie Schron Kultury Europa. Warto tutaj wspomnieć, że Tomasz nie jest przypadkową osobą. To on był jednym z aktorów w pierwszym kulturalnym wydarzeniu w schronie i korzystał z tej przestrzeni od dziecka. Dzisiaj odpowiada za ramy programowe Schronu Kultury Europa. Do zespołu dołączyła także Magdalena Kowalska, która opiekuje się Wildeckim Klubem Senioralnym “Schron Trzeciego Wieku”, oraz Martyna Roga i Jakub Grypczyński, którzy animują życie na południowej Wildzie.

To nasza historia, a co robimy teraz możesz sprawdzić w zakładce Aktualności, Wydarzenia lub Projekty. Wiedz, że jesteśmy otwarci na wspólne działania, tkanie relacji sąsiedzkich i odkrywanie historii lokalnych. Kto wie? Może razem zrobimy coś pięknego i ważnego na poznańskiej Wildzie?

SKE

WAŻNE PYTANIA I ODPOWIEDZI

KIM JESTEŚMY?

Schron Kultury Europa to miejsce, organizacja i ludzie. To przestrzeń otwarta na mieszkańców i ich działania. To stowarzyszenie, które realizuje działania społeczne, edukacyjne i kulturalne. To grupa osób, która czuje, że nie ma nic ważniejszego niż bliskie relacje. Jesteśmy otwarci na piękne i ważne lokalne sprawy. W zakładce O NAS dowiesz się więcej o SKE.

JAK Z NAMI SIĘ SKONTAKTOWAĆ?

Jest kilka możliwości. Możesz przyjść do Schronu Kultury Europa, który mieści się przy ul. Rolnej 24 w Poznaniu. Pamiętaj, że właściwe wejście do nas znajduje się od strony podwórza. Możesz także do nas napisać wiadomość e-mail korzystając z adresu ske@skeuropa.pl lub z formularza kontaktowego. Jeśli chcesz usłyszeć nasz głos, to zadzwoń pod numer 509-102-206. Nie zawsze odbieramy, ale zawsze oddzwaniamy!

JAK PODJĄĆ Z NAMI WSPÓŁPRACĘ?

Najlepiej współpracę rozpocząć od wspólnego spotkania i rozmowy przy pysznej kawusi. Działamy z mieszkańcami i twórcami, rozmawiamy z biznesem, robimy cudowne sprawy z instytucjami publicznymi, a najwięcej łączy nas z innymi organizacjami pozarządowymi. O możliwych formach i przykładach współpracy przeczytacie więcej tutaj. Może razem zrobimy coś pięknego i ważnego na poznańskiej Wildzie?

WSPÓŁPRACUJ Z NAMI

Jeśli chociaż przez chwilę przeszła Tobie myśl, że warto z nami podziałać - to znak, że trzeba do nas się odezwać. Nie bój się. My nie gryziemy. Na dowód tego zobacz co robiliśmy z innymi i co możemy zaoferować Tobie. My jesteśmy gotowi do współpracy, a Ty?

Skip to content